W leśnych ujęciach tym razem roślinki:)
sobota, 30 maja 2015
niedziela, 24 maja 2015
Osadnik egeria
Osadnik egeria (Pararge aegeria) - motyl należący do rodziny rusałkowatych. Dość częsty w naszym kraju szczególnie w lasach liściastych i na leśnych polanach. Jego podstawową rośliną żywicielską są trawy wiechlinowate.
niedziela, 17 maja 2015
Dziecko kosa
Po raz kolejny miałem spotkanie z podlotem kosa. Tym razem wpadł do stawu u sąsiada. Trzeba było go wyciągnąć i osuszyć. Mimo przygody był w naprawdę dobrej kondycji i na początku uparcie mnie dziobał. Miałem go wypuścić od razu, ale stwierdziłem, że jest już za późno i postanowiłem poczekać do następnego dnia. Dałem mu wody i mieszankę którą doradzili mi na forum przyroda podczas przygody z podlotem wróbla (dla chętnych zapraszam tutaj).
Niestety dalej u Was nie komentuje, czasem nawet czasu brakuje na przeglądnięcie co nowego w blogowym świecie, ale myślę, że po tym tygodniu będę już miał trochę luzu. Mam nadzieję, że mi wybaczycie brak obecności. Niestety szkoła najważniejsza, ale na szczęście już niedługo koniec:)
Pozdrawiam i do następnego razu:)
sobota, 9 maja 2015
Leśne ujęcia cz.1
Teraz kiedy większość ptaków odbywa lęgi, zajęte swoimi obowiązkami w postaci szukania pożywienia dla swoich maluchów są dla nas o wiele mniej widoczne. Nie mam zamiaru im w tym przeszkadzać więc swój aparat skierowałem na inny obiekt a jest nim mały leśny strumyczek. Mały a ma same zalety - dostępny o każdej porze dnia, nie ucieka, nie zmienia miejsca pobytu i że oczywiście jest w nim woda, przy okazji można spotkać w jego pobliżu różne żyjątka. Myślę, że to całkiem fajne miejsce.
piątek, 1 maja 2015
Obóz szkoleniowy
Dziś może trochę nietypowo, bo nie będzie ani ptaków, ani żadnych zwierząt czy roślin, lecz opiszę obóz szkoleniowy na którym byłem. Choć wróciłem padnięty to było naprawdę warto. A było tak:
Dzień pierwszy:
Po dotarciu na miejsce szybko odłożyliśmy nasze bagaże i ustawiliśmy się plutonami. Podeszli do nas dowódcy i mój pluton udał się na tzw. zieloną taktykę. Po 8 kilometrowym marszu dotarliśmy na miejsce. Każdy dostał broń - MP5 i na początek ćwiczyliśmy pozycje strzeleckie. Następnie przeszliśmy do chodzenia dwójkami z bronią - uczyliśmy się zwrotów w różne kierunki i co zrobić w wypadku kiedy partner ma np. awarie broni. Dalej przystąpiliśmy do nauki wycofywania się z ostrzału na komendę "roluj w tył" i zmiany warty(czołgając się). Tak doszliśmy do strzelania z wcześniej nauczonych pozycji strzeleckich, lub z normalnego marszu. Na koniec została nam najlepsza rzecz. Podzielono nas na trzy 6 osobowe zespoły. Jeden czekał a dwa pozostałe rywalizowały ze sobą. Jedna grupa atakowała druga (moja) broniła się. Z sześciu przeciwników trafiłem aż trzech:) Po powrocie do remizy (nasze miejsce zakwaterowania) rozpakowaliśmy się i na koniec dnia, przed spaniem wzięli nas na ćwiczenia.
Dzień drugi:
O 5.45 nastąpiła pobudka a o 6.00 rozpoczęła się zaprawa składająca się z 2 kilometrowego biegu i różnych ćwiczeń. W tym dniu mój pluton miał mieć tzw. czarną taktykę. Po śniadaniu wyruszyliśmy w miejsce ćwiczeń. Droga była daleka bo aż 12 km, ale jakoś udało się dotrzeć na miejsce. Uczyliśmy się samoobrony m.in. posługiwania się pałką policyjną (atak, obrona, dźwignie), obrony przed atakiem nożem, lub bronią palną. Następnie przeszliśmy do nauki wchodzenia do pomieszczeń w celu zlikwidowania przeciwnika, lub uratowania zakładników. Wchodziliśmy dwójkami, albo w szyku antyterrorystycznym. W tym dniu na koniec również zostało nam najlepsze - konkurs strzelecki. Udało mi się zająć na nim 3 miejsce. Ponieważ bardzo szybko się uwinęliśmy z planem na ten dzień wróciliśmy do remizy ponad godzinę przed innymi. Przed spaniem mieliśmy oczywiście jeszcze ćwiczenia.
Dzień trzeci:
I moim zdaniem najlepszy. Mimo pobudki o 5.00 i zaprawy składającej się tak jak drugiego dnia z 2 kilometrowego biegu i ćwiczeń byłem bardzo zadowolony, ponieważ w tym dniu mój pluton miał wspinaczkę (a w zasadzie zjazdy ze skały). Było strasznie zimno i na części teoretycznej każdy trząsł się z zimna. Po przejściu do praktyki od razu zrobiło się cieplej. 1/3 osób nie odważyła się zjechać żadną techniką, połowa zjechała jedną a kiedy przyszedł czas na ostatnią zjechać odważyło się tylko 6 osób. Pierwszy raz był najgorszy, lecz potem była już sama zabawa (przynajmiej dla mnie, bo Ci co wisieli do góry nagami nie było do śmiechu:). Zjeżdżaliśmy za pomocą rolki, grigri i kluczem.
W tym dniu nauczyliśmy się również klarować linę sposobem transportowym.
Oczywiście każdy błąd każdego dnia był karany pompkami, lub przysiadami. Ja na szczęście miałem tylko 20 karnych pompek podczas gdy np. kolega zaliczył aż 300:)
Cały obóz zaliczam do bardzo udanych i na pewno mimo zmęczenia wybrał bym się tam jeszcze raz a będzie do tego okazja już we wrześniu.
Dlaczego moja szkoła miała taki obóz? Bo jeżeli jeszcze nie wiecie chodzę do liceum o profilu mundurowym:)
Dziś dużo teksu więc dołożę jeszcze trochę zdjęć:)
Pozdrawiam Karmnik54:)
Subskrybuj:
Posty (Atom)